Pomijając kwestie czysto muzyczne, które są ewidentne, stary Skynyrd miał o niebo lepsze teksty. Ronnie mógł sobie być prostym wieśniakiem ale nie był wsiowym prostakiem - to ogromna różnica. Miał instynkt, intuicję. Opowiadał historie, dzielił się refleksjami, nie moralizował na siłę, nie sypał truizmów. To nie były teksty wyrafinowane i nie nazywałbym ich poezją ani jego - bardem, ale trzymał poprzeczkę i wtedy kiedy chciał bawić i kiedy chciał wzruszać. A teraz? Czasem im się coś uda skrobnąć trochę lepiej - te najlepsze zresztą są czasem odwołaniami do starszych ppiosenek. Ale dużo jest niestety kazań, nachalnego przekonywania do swoich racji, społecznej łopatologii, podpierania się etosem z braku innych pomysłów. Ronnie czuł granicę pomiędzy lokalnym patriotyzmem a szowninizmem, ci kolesie tego nie czują. Ten ich patriotyzm jest niestety spod znaku Leppera. Może to kwestia innego wokalu Johnnego, ale słuchając go mam wrażenie, jakby obecni Skynyrdsi sądzili, że wszystkie rozumy zjedli i mieli prawo do pouczania świata jak ma żyć. Brak im chyba dystansu, uwierzyli w swoją misję i zrobili się strasznie ważni. I te startujące samoloty na koncertowym DVD. Drażni mnie to.