Wrocławski zespół MIZIA & MIZIA obchodzi 10lecie swojej działalności, z tej okazji w piątek 19.03.2010r w klubie Łykend we Wrocławiu zagra specjalny koncert.
więcej informacji o koncercie:
http://blues.com.pl/viewtopic.php?p=515123#515123
warto odwiedzić również stronę zespołu:
http://www.mizia.art.pl/index.php
To znany zespół który jest współcześnie we Wrocławiu nieoceniony na polu propagowania bluesa - szczególnie wśród młodych ludzi. Ze względu na swój specyficzny "nauczycielski" charakter przyciąga na występy rzesze licealistów - któż bowiem nie chciał by zobaczyć swego belfra w akcji
Podobnie było ze mną, przedstawię wiec swoją opowieść a zarazem laurkę dla Jubilatów
Pewnego ciepłego kwietniowego wieczoru blisko 3 lata temu, jako 18 letni maturzysta, odebrałem telefon od swojego dobrego kolegi, wtedy ucznia pana Mizi. Znał moje bluesowe zainteresowania, i zaprosił na koncert zupełnie nieznanej mi kapeli Mizia&Mizia bo jak to stwierdził "oni chyba graja to co słuchasz" Wyruszyliśmy więc razem na miasto, nieco autobusem i trochę tramwajem dotarliśmy w końcu do "Od Zmierzchu do Świtu". W licealnych czasach byłem raczej bywalcem ławek, murków, skwerków i parków bardziej aniżeli klubów muzycznych toteż samo wejście było ekscytujące. Oczywiście od razu skierowaliśmy nasze kroki do baru - gdyż korzyści z nowo posiadanego dowodu osobistego realizowaliśmy wtedy, przy każdej możliwej okazji. Klub był pełen ludzi - nasze oczy wędrowały od jednej ładnej dziewczyny do drugiej, po jakimś czasie jednak bardziej niż piękno kobiet zaczęły interesować mnie harmonijki równo ułożone na jednym ze wzmacniaczy. Sam dopiero co kupiłem sobie pierwszy taki instrument i byłem niesamowicie przejęty tym co zobaczyłem w oddali. Zaczął się koncert ! Kiedy tylko pan Stefan Mizia wydał pierwsze dźwięki ze swych Hohnerów ruszyłem pod samą scenę - musiałem widzieć wszytko, musiałem być jak najbliżej ! Potem już nie wiem co się działo - wiem że ogarnął mnie taki stan, że nie interesowało mnie nic poza muzyką. To był chyba moment kiedy "poczułem" bluesa ! Znałem już albumy Muddego, nie obce było mi brzmienie Chicago - ale pierwszy raz dane było mi usłyszeć to wszystko na żywo Myślę, że zakochałem się na tym koncercie bez pamięci. Nie w żadnej z pięknych dziewczyn - a w harmonijce i w bluesie. Trwa to wszystko do dziś, i trwać będzie dalej ! Po występie Mizi & Mizia byłem na wielu innych koncertach, słuchając wielu mistrzów bluesa. Najwięcej chyba jednak zawdzięczam, właśnie tej pierwszej kwietniowej wyprawie, i występowi dzisiejszych Jubilatów - bez tego pewnie nigdy bym nie ruszył na szaloną wyprawę na londyński koncert Honeyboya, nie dostał autografu Jamesa Cottona i nie poczuł magi występu BB. Kinga. Odłożyłbym pewnie harmonijkę, a zamiast Radia Derf słuchałbym Eski
Na swoją 18naste, kilka tygodni przed maturą u progu dorosłości przy dźwiękach Mizia&Mizia -dostałem największy prezent - miłość i pasję....do bluesa. Dzięki temu łatwiej jest się mierzyć z wzywaniami dorosłości. Dziękuje Wam Jubilatom
Mam nadzieję, że pogracie jeszcze ze 100 lat Wierzę, że uda Wam się "zarazić" bluesem tak jak mnie - wielu innych młodych ludzi.
Sobie zaś życzę ze spełni się to co obiecałem sobie wtedy na Waszym koncercie, to że za 5 lat zagram z Wami na harmonijce. Zostały mi jeszcze 2 lata, będę ćwiczył
Ps. 2 dni po tym opisanym koncercie rozpocząłem wzmożone pisanie na naszym forum - rozpoczynając kolejną przygodę Jak widzę pierwsze co pisałem wrażenia po koncercie !