Ten zespół fascynuje mnie od ponad 40 - lat. Początki grupy to niewątpliwy związek z brytyjską falą bluesa, ale potem trudny do zaszufladkowania. Wynikało to chyba z rogatej duszy lidera Iona Anderson. Dla ilustracji tego faktu wspomnienie pewnego wydarzenia, z udziałem moich "bohaterów". Poważnym krytykom i koneserom, też wymykali się i nadal wymykają z jednoznacznych klasyfikacji. Może w tym ich siła ..
W 1987 roku, obyło się pierwsze w dziejach Grammy, wręczenie tej nagrody w kategorii „Najlepszy zespół metalowy”. Tym historycznym zwycięzcą zostało ...
Jethro Tull. Pozostawiając w pobitym polu min. Metallikę, świeżo po „Master of Puppets” ! Dwudziestominutowy gwizd „uczcił” taką decyzję jury. Ponoć najbardziej zaskoczeni byli sami muzycy Jethro Tull. A sam Anderson skwitował to tak: - „No cóż. Dali, to wzięliśmy...”. Złośliwcy twierdzili, że zespół dostał tą nagrodę, ze względu na metalowe riffy w tytułowym utworze z płyty „Aqualung”
Wszystkie płyty Jethro Tull, które znam szczególnie te z lat 60,70 i 80-tych XX w. niosły mi jakieś nowe emocje muzyczne. Trudno byłoby wybrać jedną ... może właśnie tą najbardziej znaną jeśli trzeba
Island 1971
Aqualung
1. Aqualang/ 2. Cross-Eyed Mary/ 3. Cheap Day Return/ 4. Mother Goose/ 5. Wond’ring Around/ 6. Up to MeMy God
7. My God/ 8. Hymn 43/ 9. Sleepstream/ 10. Locomotive Breath/ 11. Wind up/
skład:
Ian Anderson – flute, accoustic guitar, vocals/ Clive Bunker – drums and percussion/ Martin Barre – electric guitar / John Evan – piano, organ and mellotron/ Jeffrey Hammond – bass guitar,
Nazwa zespołu to nazwisko brytyjskiego agronoma żyjącego bodaj w XVIII w.
http://www.youtube.com/watch?v=QqZmtq5LhFo