autor: RafałS » września 16, 2008, 1:14 pm
Kiedy po śmierci Allena Woody Warren wziął oprócz basisty jeszcze klawiszowca myślałem, że to dobry pomysł - że wzbogaci brzmienie i pozwoli odciąć się od porównań. Niczym Chuck Leavell w ABB. Tyle, że ci nowi muzycy są na moje ucho zdominowani przez Warrena - coraz bardziej robił się Warren Haynes Band - gwiazda i świetni sidemani. Albo Warren nie traktował ich do końca po partnersku albo sami czuli się przytłoczeni i nie mieli odwagi /chęci więcej z siebie dać. Nie wiem. Jakieś bezpłciowe mi się ich ostatnie płyty wydawały, bez ognia w porównaniu z pierwszymi. Przy całym mistrzostwie instrumentalistów coraz bardziej ugrzecznione i konwencjonalne emocjonalnie jest to granie. I chyba jest mała szansa, że nowy basman zmieni to na lepsze, bo on znowu będzie się próbował dopasować do układu a powinien jednak coś wnieść i szarpnąć tę muzykę w swoim kierunku - jaki by ten kierunek nie był.
No i żeby Danny się obudził i pograł więcej i mocniej. Większe zróżnicowanie tempa i muzyczne dialogi pomiędzy gitarą a klawiszami to kierunek na który moim zdaniem powinni postawić w aranżacjach - dużo bardziej podobają mi się te ich nowe kawałki, gdzie tego próbują. No bo po co im w kapeli klawiszowiec, co brzmi jak wynajęty sesyjniak z górnej półki i odgrywa swoje? Tak to subiektywnie widzę, przy całym szacunku dla Mułów. Oby ten nowy basman miał mocny, niepokorny charakter oprócz umiejętności muzycznych...