Mateusz: dzięki za dobre słowo; miło mi, ale żadna w tym moja zasługa. Po prostu robię to, co lubię. Akurat tych naszych jamów to mi szkoda, no ale - jak sam napisałeś - takie jest życie. Ale nie martw się - Praga to nie koniec świata. To tylko 400 km, więc na pewno nieraz się jeszcze spotkamy i nieraz razem zagramy.
Kora: dokąd się wybieram to już wiesz. Ale wirtualnie na pewno będę obecny na tym forum - więc jeszcze nieraz Ci zagram na nerwach
Wiesz, że Cię lubię...
A jak się już tam u naszych przyjaciół zza południowej granicy urządzę i namierzę wszystkie bluesowe knajpy nad Wełtawą, to zapraszam do siebie! No, może nie wszystkich naraz; takich imprez jak u Kory to nie da rady zrobić, bo willi mi firma nie wynajmuje, ale po kilka osób - wszyscy zawsze mile widziani.
A co do pytania: jak pomóc? Nie trzeba pomagać. Wystarczy zachować minimum przyzwoitości i odpowiedzialności - jak się korzysta z tego, co Andrzej zorganizował i udostępnił, to trzeba zadbać o to, żeby graty nie zostawały na scenie i żeby nie musiał co tydzień sam tego wszystkiego zbierać. I jak się przychodzi na jam session, to grać, a nie siedzieć przy piwku i udawać, że się to ma w pompie i że się zrobi innym wielką łaskę, że się zagra (dotyczy niektórych basistów i pałkarzy, bo z gitarzystami raczej nie ma tego problemu).
Pozdrowienia dla wszystkich, naprawdę, nie pozwólcie, żeby to padło.
Wojtek