W naszych podsumowaniach 2008 roku dotychczas my proponowaliśmy kandydatów, ale to do Was należała ostateczna ocena. Tym razem odchodzimy od tej niepisanej zasady. W kategorii polski zespół roku (bez żadnego podziału na gatunki) triumfatorem ogłaszamy płocką formację
Lao Che.
Postanowiliśmy wyróżnić medalowymi miejscami trzy zespoły, a nasz wybór krótko i treściwie argumentujemy. Pozostałe wyróżnienia są już bez konkretnych miejsc.
1. Lao Che
Autorów niezapomnianych albumów "Gusła", "Powstanie Warszawskie" i wydanego w kończącym się roku "Gospel" nagradzamy za konsekwentną, bezkompromisową drogę artystyczną. Nie dając nigdy przysłowiowej dupy potrafili dotrzeć do szerokiego audytorium, czego dowodem jest złota płyta dla ich ostatniego wydawnictwa. Zarażają pasją, energią, są w tym co robią absolutnie autentyczni. W czasach, gdy większość muzyków wybiera drogę na skróty, oni ze swojej, obranej blisko dekadę temu, nigdy nie zeszli. Jedno, ale bardzo ważne słowo - Szacunek Panowie!
2. Pustki
W końcu w pełni spełnili pokładane w nich od bardzo dawna nadzieje i nagrali jeden z najważniejszych i bez wątpienia najlepszych rodzimych albumów ostatnich dwunastu miesięcy. Bez medialnego szumu i hałasu wydali "Koniec kryzysu". Słuchają tej płyty jesteśmy w stanie uwierzyć w ten tytuł, przynajmniej w odniesieniu do rodzimej muzyki.
3. Voo Voo
Wojciech Waglewski, Karim Martusewicz, Piotr Żyżelewicz i Matuesz Pospieszalski mogliby w spokoju odcinać kupony od sławy i popularności, a tymczasem im ciągle się chce! "Samo Voo Voo" zachwyca zarówno świetną - czasem metaforyczną, czasem ironiczną, niemal zawsze idealnie puentującą rzeczywistość - warstwą tekstową, jak i muzyką, której Voo Voo nadali tym razem bliższy rockowi sznyt. Dla Wojciecha Waglewskiego oddzielny plusik za świetną "Męską muzykę" nagraną z synami.
Wyróżnienia Infomuzyki (alfabetycznie):
Afro Kolektyw - Afrojax ostatnimi czasy jest trochę jakby mniej sarkastyczny, a bardziej zgorzkniały, ale najważniejsze, że wciąż dowodzi najbardziej odważnym i otwartym na różne muzyczne wpływy hiphopowym kolektywem nad Wisłą
Ballady i Romanse - siostry Wrońskie, czyli najciekawszy debiut na kobiecej scenie, a że duet to już grupa, to nie mogło ich tutaj zabraknąć
Behemoth - pewnie niewiele się pomylimy określając ich najbardziej popularnym polskim zespołem na świecie, ale nie ma się czemu dziwić, skoro od lat są w tym co robią po prostu mistrzami
Cool Kids of Death - jakby dorośli, jakby dojrzali, na pewno bardziej postawili na muzykę niż łomot, co zaowocowało udanym "Afterparty"
Dick4Dick - oryginalność, obsceniczność, ale przede wszystkim koncertowa energia i całkiem udany "Grey Album"
Illusion - wrócili tylko na jeden koncert, ale to stanowczo wystarczy do wyróżnienia - jeśli nie wierzycie, spytajcie kogoś obecnego na wyprzedanym w błyskawicznym czasie występie we Wrocławiu
Izrael - ryzykowali naprawdę dużo powracając albumem "Dża Ludzie", ale okazało się, że wciąż mają coś do przekazania
Loco Star, Mikromusic, Miloopa, Öszibarack - jedno zbiorowe wyróżnienie dla kapitalnych wrocławskich (z jednym wyjątkiem - Loco Star) formacji, które udowodniły, że można w Polsce nagrywać świetne, stojące na międzynarodowym poziomie albumy z półeczki "nowe brzmienia" nie kopiując ślepo artystów z Islandii czy Wysp Brytyjskich
Renton - kandydaci do płytowego debiutu ro(c)ku i jedna z niewielu grup, która na scenie indie-rocka jest nie dlatego, że taka teraz moda, ale dlatego, że naprawdę dobrze gra
........................................................
W końcu zwrócono uwage na NOWE!!!!!!!
Mówiłem , pisałem i grałem LAO CHE wielokrotnie....
Nos mnie nie zawiódl...
Mam 3 polskie typy:
LAO CHE
RIVERSIDE
QUIDAM
Wszystkie genialne ze szczególnym uwzględnieniem LAO CHE...
ZA CAŁOKSZTAŁT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ależ sie cieszę...