autor: radek » stycznia 4, 2010, 10:00 pm
Całą tonę świetnych basistów mniej lub bardziej nie bluesowych można sobie posłuchać i pooglądać na płytach Gov't Mule - The Deep End vol 1 & 2 i The Deepest End. Casady, Claypool, Gordon, Lozano, Lesh, Wooten i jeszcze ze 20 innych.
Do mnie to dopiero po tych płytach wyraźnie dotarło co to znaczy dobry basista w zespole. Wcześniej niby znałem i słuchałem, ale był to jakiś taki dodatek nie bardzo ważny do zespołu.
A co do bluesowych, oglądałem niedawno konsert Sandry Hall z 2002 r. Niestety poległem w konkurencji zapamiętania nazwiska basisty, a szkoda. Warto zwrócić na gościa uwagę. Miał parę świetnych solówek [publiczność doceniała] i w ogóle przez cały koncert było go widać i słychać. Miał swoje ważne miejsce w zespole, co chyba nie zawsze jest regułą.