autor: TITO » marca 25, 2011, 1:26 pm
Rock-A-Billy rozumuje tak samo jak ja lub ja tak samo jak on... mniejsza o to.
Mi też się podoba, że Bonamassa gra nowocześnie (w sensie brzmienie, sekcja). że dociera do większej ilości ludzi niż np. Robben Ford. Tylko się cieszyć z takiego obrotu sprawy. Bo jest nadzieja, że od niego młodzież załapie bakcyla. Zupełnie nie rozumiem ludzi piszących, że jest przewidywalny, że ogrywa na upartego jedną zagrywkę, że nie wkłada w grę serca itp. Jak mi się nudzi Dust Bowl to se zapodaję DVD z Aną Popovich (moje ulubione ostatnio).
Ja wiem gdzie jest problem. Facet gra cholernie czysto trudne zagrywki i robi to na poczekaniu - nie siedzi rok w studio. Możdżer kiedyś powiedział, że jak się 17 lat ćwiczy na instrumencie to się płytę nagrywa w siedemnaście godzin, a jak się gra dopiero od siedemnastu miesięcy i się bierze za nagrywanie to się to robi dwa lata. Joe wielu znany gitarzystów drażni, bo się nie myli na koncertach, gra do bólu perfekcyjnie - całkiem niedawno skrytykował go dziś już Śp. Gary Moore, którego przyłapano jak pełen niedowierzania wychodził z koncertu Joe. Powiedział wówczas parę głupot z których świat muzyczny się śmiał. Steve Lukather zapytany przez polskiego dziennikarza, czy są obecnie gitarzyści, którzy robią na nim wrażenie grając na żywo a nie z automatami na targach muzycznych, czy nagrywając w domowym studio, by zapodać coś na YOU TUBE - odpowiedział - Tak, Bonamssa. Na to dziennikarz: A słyszałeś co o nim powiedział Gary M.? - Słyszałem, to zwykła ludzka zazdrość! Ja myślę, że wiele jest w tym prawdy. Nie każdemu musi przypaść do gustu Dust Bowl, tak samo np. The Wall, rzecz gustu! Można zarzucić Bonamassie zdradę bluesa, prostą sekcję, monotonię czy co tam jeszcze sobie ktoś ubzdura, ale jak czytam post LESZKA JAKUBCZAKA o jednej powtarzanej w kółko zagrywce to ... bez komentarza.
Nie ma nic piękniejszego niż gitara...
chyba, że dwie!