autor: agrypa » czerwca 22, 2012, 4:54 pm
Byc moze Zdzislaw zweryfikuje nieco moja wypowiedz. To specjalista wielkiej klasy, a moje wnioski znowu opieraja sie na luznych wypowiedziach ludzi zwiazanych z Hendrixem. Jimi nie byl przegranym cpunem. Mogl brac, ale mogl tez nie brac, gdy sytuacja nie byla wlasciwa. Sporo ludzi bedacych wtedy blisko z Hendrixem zgodzilo by sie z ta opinia. Trywializujac; Jimi lubial, ale nie musial.Potrafil zapanowac nad ta potrzeba, gdy bylo to konieczne. Dlatego jest dla mnie tak bardzo watpliwa wersja Scotland Yard. Jimi nie przedawkowywal tak groznie. Nie wierze by, na skutek przedawkowania przewrocil sie na plecy i udusil wlasnymi wymiotami, nie bedac w stanie odwrocic sie na bok { to by wystarczylo} Tak umarl Bono z Zeppelin, ale on mial we krwi tyle alkoholu, ze "mamuta" by to zabilo. Mysle ze nie pomogl w sledztwie etos o cpajacych bez opamietania gwiazdach rocka. {wiecie jak zaszkodzil, nieslusznie, Jaggerowi] Byl wygodna furtka dla sledczych. Ja, po kilku rozmowach {ze Zdzislawem rowniez} i przeanalizowaniu powtornym lektur, przestalem miec watpliwosci i uwazam ze Jimiemu "pomoglo" paru oprychow.
Ostatnio zmieniony czerwca 23, 2012, 7:10 pm przez
agrypa, łącznie zmieniany 1 raz