http://www.youtube.com/watch?v=fY8Ilo4g2p4 2 wrzesnia 1970 roku Jimi, koszmarnie już przemęczony wyczerpującą trasą wyszedł na scenę w Veibly Risskov-Hallen, sali widowiskowej w Duńskim porcie Arhus. Po trzech utworach Jimi opuscił scenę. Był tak wyczerpany iż nie był w stanie kontynuować występu. Koncert zostal odwołany. Na domiar złego poprzedniej nocy Billy Cox mial przykrą podróż z LSD. Był w bardzo kiepskim stanie jeszcze przez trzy kolejne dni. Jednym z widzów tego koncertu była norweska dziennikarka Anne Brjorndal. Anne spotkała się też dwukrotnie z Hendrixem. Skutkiem tego był artykuł który ukazał się 6 września w znamienitym norweskim "Morgenposten" (Nie byle jakie to czasopismo. Pierwszy numer ukazal sie w 1861 roku)
Myślę że artykuł jest interesujący.
"Jimi Hendrix: Nie jestem pewien czy dożyję 28 lat"
Niestety koncert jednego z najwspanialszych gitarzystów w historii rocka, zawiódł nasze oczekiwania. Jimi w Arhus był ogromnie wyczerpany, fizycznie i psychicznie, bardzo napiętym planem koncertów. Nie był w stanie dokończyć koncertu. Była to wielka strata dla nas , a zapewne tez bardzo przykre przeżycie dla Jimiego. Wszyscy wiemy jak Jimi potrafi zagrać a tym razem nie do końca się mu to udało. Muszę jednak podkreślić, że te dwa kawałki które zagrał, "Freedom" i "Message of Love" pozwoliły nam poczuć i docenić brzmienie jego muzyki. Bo to była muzyka. Ciepła i wibrująca mimo wszystko. Taka, jaką tylko on potrafi stworzyć. Jimi przywitał nas słowami "witajcie w elektrycznym cyrku" i rozpoczął koncert, który niestety okazłl się bardzo krótki. Dał nam jednak trochę czasu na radość. Na cieszenie się wspaniałym brzmieniem jego gitary, perfekcyjnym basem Coxa i mocną, zdecydowaną perkusją Mitcha. Przed opuszczeniem sceny Jimi powiedział "Wrócę wkrótce i dam bezplatny koncert, którym wszyscy będziecie się cieszyć" Było widać jak bardzo był wyczerpany. Przed koncertem Jimi mówił o ewentualności odwołania występu. Jednak nie człl się w porządku wobec publiczności i wszedł na scenę.
Dzień wcześniej, gdy spacerowaliśmy po starym porcie Arhus, Jimi powiedział:
"och piękny porcie! Ten ciągly pęd. To bycie w trasie jest jak nałóg. Nie mamy czasu, nie mamy żadnej szansy zobaczyć tych pięknych miejsc w których gramy."
Powiedział też:
" Wolę grać w Europie, bo tutaj ludzie chcą słuchać i rozumieć moją muzykę. W Stanach obdarzają mnie epitetami z których najłagodniejszym jest nazwanie mojej muzyki wybrykiem. "
"Nie lubię grać w ciemnosci, gdy nie mogę zobaczyć publiczności. Najlepsze są festivale na otwartym powietrzu, gdy w dziennym świetle możesz widzieć dla kogo grasz"
Filozofia religii.
Jimi mówił dużo o fenomenach super naturalnych. Powiedział też:
" W rzeczywistosci Jezus przyniósł dużo wojen. Był przyczyną większych nieszczęść niż Jingis Chan. Oczywiście nie on sam, lecz jego wyznawcy. A religia powinna nieść pokój. Religia to sprawa prywatna. Każdy musi ją odnaleźć dla siebie. Najważniejsze to umieć żyć w pokoju. Większość ludzi urodzona jest dla życia w miłości i pokoju ale często wymagania naszych społeczeństw to niszczą.
W reakcji na wypowiedż któregoś z dziennikarzy:
" Dlaczego ciagle slyszę nazwisko Micka Jaggera?! My jestśsmy nastawieni na bardzo odrębne sprawy. Znalazłoby się kilka wspólnych, ale niewiele.
Muzyka jest moim życiem. Moja muzyka jest o życiu i o uczuciach. Praca muzyka, jest jak każda inna praca. Zabiera czas, jak inne zawody. Dla mnie to jeszcze więcej, bo ja poświęcam jej część swojej duszy. Za każdym razem gdy gram.
Są też te szczególne momenty, gdy czuję że muszę pisać. Najczęściej przed położeniem sie spać, gdy tak wiele myśli przebiega przez moją glowę.
Moja gitara jest przekaźnikiem tego co czuję. Chciałbym, by każdy kto mnie słucha, poczuł to. By był w to zaangażowany. Chcę włączyć światło w tym zgaszonym świecie. Muzyka, jej fazy dzwięku, tworzą kosmos wtedy, gdy wibrują pomiędzy nami.
"Nie jestem pewien czy dożyję 28 lat. To znaczy, że w tym momencie w którym jestem teraz, czuję że nie mam nic więcej do dodania muzycznie i nie chce już być na tej planecie. Chyba że będę miał żonę i dzieci. W przeciwnym wypadku nie mam po co żyć"
Podczas gdy Jimi kontynuował rozmowę na tematy mistyczne padło nieuniknione pytanie na które Hendrix odpowiedział:
" Ja już nie lubie LSD. Jest nagie i duszne a ja potrzebuję powietrza" po czym odetchął glęboko.
Hendrix sporo powiedział nam o swym bliskim przyjacielu, liderze grupy LOVE Arthurze Lee.
"Jesteśmy jak bracia. Razem moglibyśmy zmienić ludzi przy pomocy naszej muzyki. Bardzo chciałbym zrobić więcej rzeczy z nim. Nagraliśmy tylko jeden album razem. Myślimy i czujemy w ten sam sposób i wspaniale byloby móc stworzyć coś razem. Jesteśmy takimi duchowymi cyganami, podróżującymi w około i niosącymi przesłanie poprzez muzykę. Tak jak Arthur uwielbiam czytać baśnie. Kocham opowieści Andersena. Przepadam za "Kubusiem Puchatkiem". Są pełne fantazji i muzyki. Odwołują się do wyobrażni.
Nigdy nie gram piosenki w ten sam sposób dwa razy. Nie mogę zagrać czegoś, czego nie czuję i w co nie mogę wlożyć duszy.
O planach na przyszlość Hendrix powiedział:
"Zamierzam utrzymać obecny zespół przynajmniej do końca tej trasy. W tym składzie zagraliśmy okolo 150 piosenek. Mysle ze z 15 z nich trafi na następny, planowany już, album.
Zapytany o nielegalny bootleg nagrany po Woodstoock Hendrix powiedział, że nie dba o to.
I na koniec:
"Ludzie mają nieco dziwaczne opinie na mój temat. Nie wiedzą o mnie nic lub bardzo niewiele a przyklejają mi etykietki. Nienawidzę tego. Na szczęście słabo się trzymają te plakietki. Szczególnie kiepsko przykleja się etykietka szamana."
Tuż przed koncertem Jimi powiedział.
"Jestem kierowcą autobusu, a wy jesteście moimi pasażerami"
Czy to podsumowuje jego muzykę? Dla mnie jest kapitanem statku kosmicznego i chce nas, słuchaczy zabrać do swojej galaktyki. Na scenie emanuje elektryczną energią. Prywatnie jest cichy i pełen namysłu. Jest i wilkiem i owcą. Może wilkiem w skórze owcy?
Arthur Lee i Jimi Hendrix.