Isle Of Wight Festival. Zdecydowanie najbardziej kontrowersyjny wystep w karierze Jimiego Hendrixa. My, ktorzy ocenic mozemy wystep Jimiego na podstawie zarejestrowanych nagran, mamy bardzo skromne mozliwosci. Np. "Machine Gun", ktory na koncercie trwal 31 minut[
] mozna uslyszec w wersjach 3 do 9 minut. To przeciez tylko fragmenty. Poznalem osoby, ktore na tym koncercie byly. Czy jednak po tych czterdziestu latach {z hakiem} pamiec ich nie zawodzi? Problem tez w tym czyje wspomnienia sa wiarygodniejsze, gdyz czesto nie sa zbyt zgodne.
Jimi wyladowal helikopterem na Isle Of Wight w niedziele, 30 sierpnia, o godz 8.30 wieczorem. James "Vishwa" Scott, ktory powital Jimiego na wyspie i staral sie zajmowac wszelakimi sprawami muzyka przez caly jego pobyt wspomina:
"Jimi byl depresyjny i wyraznie bardzo zmeczony. Raczej malo rozmowny."
Jednak matka Noela Reddinga Margaret opowiada:
"Odwiedzilam Jimiego w jego przyczepie przy scenie festiwalowej. Jimi mial dobry humor. Smialismy sie i zartowali. Jimiemu kompletnie zacial sie zamek blyskawiczny przy jego estradowym pomaranczowym kostiumie. W koncu spielam to agrafka, co Jimiego bardzo rozbawilo".
Wszystkie koncerty festiwalowe byly mocno opoznione. Wiele z nich odbylo sie w dosc nieprawdopodobhych porach, kiedy polowa publicznosci poszla juz spac lub opuscila pole festiwalowe. Na plakatach koncert Jimiego zapowiadany jest w niedziele. Zaczal sie jednak w poniedzialek. Bylo juz zdecydowanie po polnocy. Mitch Mitchell wspomina, iz wszystko co mogli zobaczyc to ciemnosc wypunktowana przez ogniska iluminujace twarze jakby z kamienia.
Jimi rozpoczal wystep slowami:
" Tak. Dziekuje bardzo, ze moge tu byc z wami, ludzie. Jest pieknie. Dziekuje ze mieliscie cierpliwosc tak dlugo czekac. Dajcie nam okolo minuty na nastrojenie. Dobrze byc z powrotem w Anglii. Chcielibysmy zaczac koncert utworem, ktory wszyscy dobrze znacie. "God Save the Queen". Mozecie dolaczyc sie i spiewac razem z nami. Na pewno zabrzmi to lepiej, jesli w waszych glosach uslysze jak kochacie swoja ojczyzne. Zacznijcie spiewac. [i bardzo cicho, raczej do zespolu] Jesli nie zaspiewacie, to pieprzyc to [ fuck ya]. Ci ktorzy byli blizej sceny i uslyszeli to zaczeli zartowac z Jimim na temat kto lepiej zna brytyjski hymn narodowy.
Niestety strojenie instrumentow bardzo sie przeciaglo. Amerykanska trasa skonczyla sie juz dosc dawno i zespol utracil lekkosc i zwartosc tamtych koncertow.
Mitch Mitchell powiedzial:
"Dziwnie nam sie gralo. Zanim zespol sie przyzwoicie rozegral minelo sporo czasu. Byloby lepiej gdybysmy mieli dzien na probe".
Po hymnie kilka mocnych uderzen w beben taktowy rozpoczelo krotka wersje "Sierzanta Pieprza" The Beatles. Kolejno zespol zagral "Spanish Castle Magic". Utwor zabrzmial dziwnie. Jakby balaganiarsko i chaotycznie. Powod byl taki, iz Jimi improwizowal partie tekstu jakby poza rytmem i zespol sie nieco pogubil.
Kolejny utwor Jimi poprzedzil slowami:
" Jak powiedzialem wczesniej, dobrze ze jestescie. Chcemy zagrac kolejna piosenke oparta na tekscie z 1833 roku. Mysle ze jest ciagle aktualny, jesli potraficie odnalezc jego sens."
To bylo "All Along The Watchtower". Niestety, z powodu klopotow ze sprzetem nie zabrzmialo dobrze solo gitarowe. Zniecierpliwiony Jimi zaczal ostro przyspieszac, zostawiajac Mitcha i Billego w tyle i skazujac ich na rozpaczliwa pogon za nim.
W "Machine Gun" Jimi pozmienial tekst, adaptujac go dla angielskiej publicznosci. I tutaj zaczal od wstepu. Powiedzial:
" Jest mnostwo klamstw wokolo nas. Czasem one wychodza na jaw i wtedy staje sie to co nazywamy wojna. Chce dedykowac ten kawalek wszystkim walczacym w Birmingham, wszystkim skinheadom, wszystkim walczacym w Bournemouth, Londynie i, o tak, wszystkim zolnierzom walczacym w Wietnamie. Mnostwo wojen sie toczy...".
Jimi zagral bardzo zaskakujaco wersje tego utworu. Caly czas toczyl swoja prywatna wojne ze sprzetem. Z fatalnie rozstrajajaca sie gitara. Z koszmarnymi sprzezeniami wyjacych kolumn Marshalla. Przy tym wszystkim Jimi prowadzil kawalek w kierunkach zupelnie dla zespolu zaskakujacych. Zaczal riffem z "Race With the Devil" - wielkiego brytyjskiego przeboju grupy Gun. Pozniej dwanascie taktow i odejscie w "Dust my Broom" Elmore'a Jamesa. Bylo sporo ciekawych gitarowych rifow w tej, polgodzinnej wersji "Machine Gun" ale utwor sie jakos nie zazebia. Mitch i Billi starali sie nadazyc, jednak czesto nie bylo to mozliwe. Dziwny jest tez koniec. Jimi dosc niespodziewanie uderza kilka akordow i nagle konczy utwor.
Jimi mial swiadomosc, ze utwor nie wyszedl dobrze. Ze slowami "Jesli mozecie troche poczekac, mysle, ze w koncu do czegos dojdziemy" przerwal koncert. Podczas tej dlugiej przerwy Mitch i Billy grali sobie i spiewali dla zabicia czasu rozne "ucieszne" piosneczki. Jimi staral sie ustawic wzmacniacze, fuzz box i gitare tak, by wreszcie zaczely spelniac oczekiwania. Zagral "Lover Man" ale to nadal nie bylo to. Przerwa przedluzyla sie nieco. Zrobilo sie juz jasno. Wreszcie Jimi wrocil ze slowami:
"OK. Zaczynamy wszystko od poczatku. Jak sie macie, Anglio? Fajnie was widziec. Zagramy teraz "Freedom"". W koncu wszystko jest dobrze i zaczyna brzmiec. Zespol gra rzesko, swiezo i rowno. Nareszcie.
Ale tak naprawde Jimi "zlapal oddech" przy znakomicie zagranym "Red House". Moim zdaniem byl to najlepiej zagrany utwor tego koncertu. Jimi przelamal zla passe, ale "Dolly Dagger"nie zabrzmialo juz tak znakomicie. Koncert to nie studio. Jimi nie mogl zagrac jednoczesnie glownej linii utworu, solowek oraz rytmu spinajacego calosc. W konsekwencji Jimi skupia sie na linii glownej. Powstaje wyrazna dziura w brzmieniu, ktorej Cox nie jest w stanie zapelnic. To pokazuje, ze Jimi w studio gral bardziej kompleksowy i skomplikowany material, ktory nie zawsze brzmial dobrze na scenie.
I znowu przerwa na dostrojenie gitary. Jimi mowi:"Najwyrazniej wy macie wiecej cierpliwosci ode mnie". Jimi zmienia na chwile nastroj i gra spokojnego bluesa "Midnight Lightning", po ktorym zabrzmialo "Foxy Lady". Po "Foxy Lady" publicznosc zaczyna sie bardzo ekspansywnie domagac, by zaczal grac znane i lubiane przeboje. Dla Jimiego byl to dylemat. Od dlugiego czasu gral juz inny repertuar.
Jimi:
" Ludzie, czy wy naprawde chcecie sluchac tych starych piosenek? Cholera, ludzie...My staramy sie zagrac wam cos nowego. Wlasnie obudzilem sie jakis czas temu. Nagralismy cos innego i sadze.......[waha sie] sam nie wiem....Dobrze, zagramy cos bardziej znanego."
Kompromisem byl "Message To Love" - stosunkowo nowa piosenka, ale juz wydana i znana w Anglii. Spokojniejsze piosenki brzmialy lepiej. Lagodne instrumentalne a-capella przechodzi w "Hay Baby" ["New Rising Sun"]. Reszta koncertu byla mieszanka starego i nowego. W "Hey Joe" Jimi zaimprowizowal kawalek poezji: "Ide droga na poludnie,
to droga tam, gdzie moge byc wolny, gdzie nikt mnie nie zna.
Nikt nie bedzie pogrywal ze mna.
Zaden cham nie bedzie robil ze mnie glupca."
Potem delikatny "I Feel Fine" i tradycyjny "English Country Garden", "Voodoo Child" i na koncu "In From The Storm".
Zdecydowanie nie byl to najlepszy koncert. Jimi byl zmeczony i zniechecony od poczatku. Zajelo wieki zgranie sie zaspolu i opanowanie sprzetu. W pewnym momencie Jimi musial zmienic fuzz unit ktory wysiadl calkowicie. Byly cztery dlugie intra i solowki perkusyjne, ktore nigdy nie byly dobrym znakiem na koncertach Hendrixa. Na wyspie bylo jeszcze gorzej, gdyz i Mitchell byl sztywny. Koncert mial jednak sporo jasnych momentow i fiaskiem bym go nie nazwal, choc tak okreslilo go sporo recenzentow.
Tekst napisany przez Jimiego na poczatku wrzesnia. Prawdopodobnie swiezo po koncercie na Isle Of Wight:
"To nie bylo tak dawno.
Ale wydaje sie ze lata minely od czasow, gdy czulem cieplo promieni Slonca.
Ostatnio rzeczy wydaja sie chlodniejsze.
Wiatr jest zuchwalszy.
W 1971 roku "Polidor" wydal plyte z muzyka z koncertu.
Festiwal byl tez filmowany i mozna ogladnac go w wersji DVD.
https://www.youtube.com/watch?v=6bcXwF58PUAhttps://www.youtube.com/watch?v=W8WzhqTrwH4Jednak Jimi stal sie symbolem festiwalu na Isle Of Wight. Jego wizerunek pojawia sie na plakatach i programach kolejnych festiwali. Czesto tez artysci wystepujacy na kolejnych edycjach coweruja ktorys z utworow Hendrixa, by uczcic jego pamiec. Przed muzeum Dimbola [Domem Julii Margaret Cameron] stoi piekny pomnik Jimiego, a w srodku tez jest kilka pamiatek z nim zwiazanych.
Jest tez przed Dimbola Museum zaklety w kamieniu plakat Jimiego.
List od Janie Hendrix z podziekowaniem dla dyrektora Dimbola Museum.
Plakat festiwalu z 2006 roku.
Hendrix w porannej mgle.....