autor: Rakiet » stycznia 24, 2012, 11:30 am
wracając do tematu...
blues 21 wieku to dla mnie z jednej strony taka muzyka:
a drugiej taka:
nowoczesność w takiej muzyce jak blues nie może przecież polegać na połączeniu go z elektroniką i szlus. może to pomóc, może zaszkodzić, po prostu nie w tym rzecz. sedno tkwi w oderwaniu bluesa od szablonów. w takim ujęciu tej prostej formy, żeby w jak największym stopniu była osobista. żeby nie była "jak hooker" czy "jak clapton" czy jeszcze coś tam...
muszę się przyznać, że jestem fanem ulmera od dawna, zanim jeszcze zaczął grać bluesa... sposób w jaki wykorzystuje swoje freejazzowe doświadczenia w graniu bluesa naprawdę wart jest wysłuchania.
za to siła tej fujarki połączonej z bębnami jest porażająca - usłyszałem otha turnera jeszcze w audycji m. jurkowskiej i od tego czasu szukałem informacji o tym człowieku - jak się nazywa dowiedziałem się dopiero z filmu scorsese (tak że trochę to trwało ;-))...
z kolei jaka powinna być technika grania zespołowego w 21 wieku...
muzycy przecież z reguły grają na niebywałym poziomie, wymieniają się doświadczeniami, opanowują techniki o jakich dawnym bluesmanom się nie śniło... i po co? żeby grać solówki na gitarze na przemian z harmonijką? na podkładzie sekcji?? wydaje się że czas wreszcie na improwizacje zespołowe, na granie jak u colemana albo jak.. w nowym orleanie (bo tam przecież wszyscy improwizowali JEDNOCZEŚNIE), gdzie wszyscy wiedzą jak zagrać żeby efekt końcowy był ok. czy współcześni muzycy bluesowi tego nie potrafią? nie chce się wierzyć, oni się tego zwyczajnie boją. boją się wpadek, pomyłek itp. ale muzyka 21 wieku nie może być przecież łatwiejsza (w wykonaniu ale i w odbiorze) - oczywistym jest, że powinna być TRUDNIEJSZA.
adam "rakiet" kozłowski.
tu robię strony www, animacje, ulotki, logotypy i reklamy:
a tu wspominam rakiety: