Cały tydzień zabierałem się i zabierałem się, żeby coś napisać jeszcze na temat drugiej płyty i w końcu wyjechałem
może teraz spróbuje coś napisać.
Tak więc oczywiście podtrzymuje to, że najlepszym utworem na płycie jest
Evil Twin, wolny blues z dużą ilością solówek gitarowo bluesowych i z fajnie dopasowanym wokalem Tylera. Numer dwa to jak dla mnie
My Mama Loved Me, bardzo ładne riffy przy zwrotkach, podobne do tych w Who's Gonna Fill Those Shoes', no i ładne takty bluesowe przy refrenach, w sumie stylistycznie podobny do Hoochie Coochie Man. Numer trzy to
I Came Up Hard, drugi wolny blues na płycie, tutaj trochę denerwują mnie te dźwięki w tle zagrane na jakimś instrumencie, w sumie nie wiem jakim, ale chyba z kategorii instrumentów klawiszowych, za to późniejsza solówka na gitarze jest cudowna, chyba najlepsze solo w całym dwupłytowym zestawie. Utwór
I Could Die Happy, troszkę dziwnie brzmi na początku, gdzie słychać piękne bluesowe dźwięki gitary akustycznej i wkradające się solo na gitarze elektrycznej, które na początku sprawia wrażenie jakby nie pasowało do tych akustycznych dźwięków, ale później jak się utwór rozkręca wszytko zaczyna grać. Na równi traktuje wszystkie trzy zagrane w średnim tempie bluesy a więc
Too Damn Bad,
Never Gonna Change i
Blues Don't Care, jedynie wyróżnię ten ostatni za fajną solówkę. Najsłabsze punkty tej płyty to
Meet Me In Chicago oraz
All That Makes Me Happy Is The Blues, ten pierwszy to jak już wcześniej wspomniałem nie bardzo pasuje do tej części wydawnictwa, jest zbyt szybki i za dużo tych chórków, za którymi nie przepadam, natomiast ten drugi to po pierwsze jest zbyt nudny, a po drugie nie lubię za bardzo dęciaków w wolnych utworach. Swingowo-jazzowy
Poison Ivy, to tez nie za bardzo moje klimaty, ale mimo wszystko bardziej mi się podoba niż dwa przed chwilą wymienione przeze mnie utwory, na pewno jest to najbardziej wyróżniający się utwór na tym całym dwupłytowym wydawnictwie.