W maju 1967 roku zespol rozpoczal prace nad drugim albumem "Axis: Bold as Love" Sesje nagraniowe byly wcisniete miedzy koncerty i album mimo intensywnej pracy byl gotowy dopiero w pazdzierniku. Album spelnil oczekiwania zespolu. Byl zdecydowanie rozny od pierwszej plyty. Kilka utworow bylo juz znane z koncertow a "Spanish Castle Magic" i "Little Wing" cieszyly sie juz spora popularnoscia. Pod czujnym okiem Chasa Chandlera i przy stosunkowo ubogim osprzetowaniu w Olimpic Studio, metoda nagrywania niewiele sie roznila od pierwszej plyty. Jednak zespol zbuntowal sie i z wydatna pomoca Kramera i Meyera nagral plyte ktorej brzmienie zadowolilo tak Jimiego jak i Mitcha i Noela.
Kolejny fragment wspomnien Mitcha.
" Nie podeszlismy do "Axis" tak jak do pierwszego albumu. Nie musielismy sie tak spieszyc. Czasu do nagrania bylo zdecydowanie wiecej. Mielismy sporo materialu, ktory moglismy nagrac, ale jak zawsze, wszystko sprawdzalismy w studio. Jedne kawalki sie sprawdzily, inne nie. Kilka musialo odpasc. Poczatkowo Chas (Chandler) pilnowal interesu po swojemu i Experience pracowali na zasadzie "dziekuje, prosze nastepny kawalek". Jednak presja byla duzo mniejsza i czulismy sie w Olimpic calkiem fajnie. W pewnym momencie wszystko sie zmienilo. Zobaczylem jak Jimi potrafi pracowac, gdy pragnie zrealizowac swoje koncepcje. Kapnalem sie ze Hendrix ma wszystko w glowie i swietnie wie co i jak ma brzmiec. To bylo niesamowite. Eddy Kramer swietnie zrozumial czego Jimi oczekuje i byl sklonny do eksperymentow takich jak np. fazzing. Potrafil to tez odpowiednio ustawic. Chandler byl calkiem zadowolony, ale nadal marudzil na temat budzetu, zysku i przebojow. Noel nigdy nie lubil spedzac czasu w studio i czesto urywal sie nam do pubu. Jimi i ja pracowalismy sami i wcale nam to nie przeszkadzalo. Noel mogl przyjsc kiedykolwiek i dograc bas. Nic nowego. Standard. Tak sie z nim pracowalo. Roger Meyer, ktory wczesniej zbudowal fuzzboxes dla Jeffa i Jimmiego (Beck i Page) zaczal konstruowac specjalne urzadzenia dla Hendrixa, by Jimi mogl uzyskac dokladnie takie brzmienie jakie chcial. Wszystko zaczelo sie ukladac inaczej jak przy pracy nad pierwszym albumem. Wtedy ani Noel ani ja nie mielismy nic do gadania w sprawie brzmienia. Chas nagral to i wymiksowal praktycznie sam. Nawet Jimi mial bardzo niewiele do powiedzenia w sprawie brzmienia. Mial swoja koncepcje, ale Chas i tak postawil na swoim. Jednak kiedy slucham tego teraz, jestem pelen uznania dla Chandlera. Zrobil znakomita robote, majac do dyspozycji taki sprzet, jaki byl wtedy dostepny. W drugim albumie Jimi zaczal sie odnajdywac a i my, Noel i ja, chcielismy miec wplyw na to jak brzmielismy. Chas zrobil to, co wcale nie bylo dla niego proste. Ustapil. Jimi i Chas mieszkali wtedy razem, mieli wspolne wydatki i byli wspolzalezni finansowo. Mysle, ze to moze prowadzic do napiec w kazdej relacji. To napiecie ujawnilo sie w czasie gdy konczylismy prace nad "Axis: Bold as Love". Ja chcialem zdecydowanego brzmienia perkusji. Chcialem by byla instrumentem istotnym w brzmieniu albumu. Pierwszy raz tak solidnie pracowalem przy swoich bebnach, a to wymagalo sporo czasu i pracy w studio. Cierpliwosc Chasa zaczela sie zdecydowanie wyczerpywac, ale Jimiego zafascynowaly moje koncepcje i w koncu postawilismy na swoim. Mnostwo muzykow wpadalo na nasze sesje nagraniowe. Jednym z nich byl Brian Jones. Jimi zawsze mial bardzo serdeczny stosunek do niego. Nie wiem kiedy spotkali sie po raz pierwszy. Prawdopodobnie Brian wpadl na ktores z naszych pierwszych gran w Seven and A Half Club. Od samego poczatku mocno sie zaprzyjaznili i dosc czesto spotykali. Bardzo lubili pobrzdakac sobie na gitarach, ale nigdy nie wystapili razem na scenie. Rolling Stones pracowali w Olimpic przewaznie od trzeciej po poludniu do trzeciej nad ranem. My zaczynalismy o 9. Brian czesto mocno spoznial sie na ich sesje, lub nie chcialo mu sie pracowac ze Stones. Wpadal wtedy do nas. Podczas gdy sprzet byl rozkladany Brian gral na roznych, czesto egzotycznych instrumentach. Kiedys slyszalem sitar. To zawsze byla tylko zabawa. Nigdy z tego nic konkretnego sie nie narodzilo. (Szkoda
) To byla naprawde solidna przyjazn. Jimi bardzo bolesnie przezyl smierc Briana. Jedna z rzeczy, ktora wynikla z tego sasiedztwa, bylo to ze Mick Jagger zaprosil mnie do grania w Rock 'n' Roll Circus. Zagralem wtedy z Erikiem Claptonem, Keithem Richardsem I Johnem Lennonem. Nie jestem pewien czy to nagranie trafilo kiedys na plyte lub video. (Trafilo) Keith zagral na basie i byl calkiem niezly w te klocki. Eric Clapton na gitarze. No kto moglby chciec wiecej?! Wszyscy oni byli faworytami Jimiego i moimi. John Lennon rowniez. Zagralismy kawalek Johna "Yer Blues". Od lat bylem wielkim fanem Lennona, ale po raz pierwszy mialem okazje z nim pograc. Swietny glos, fajna gitara. Mam nadzieje, ze on cieszyl sie z tego grania tak jak ja.
Mitch Mitchell "The Hendrix Experience"
O Rock 'n' Roll Cirkus napisalem "male conieco" w temacie "Kamieniolom" (na stronie 2)