autor: posener » stycznia 21, 2015, 7:54 pm
Zakupiłem, obejrzałem, posłuchałem. Słowo, które kojarzy mi się z tym wydawnictwem to nostalgia. Eric wszedł w okres rozrachunkowy swojego życia i to się przebija w tym materiale. Oprócz tego przyjaźń ze sprawdzonymi wielokrotnie kumplami, także wkraczającymi w bardzo dojrzały okres swojej kariery i radość z uprawiania tego właśnie zawodu czyli grania i tworzenia muzyki, a także świadomość przemijania (niestety). W przypadku Erica ja od jakiegoś czasu także rozpocząłem pożegnanie z tym wielkim artystą i mam nadzieję, że będzie ono trwało jak najdłużej. W związku z powyższym nigdy nie napiszę o nim złego słowa. Cieszę się, że jest, że mu się jeszcze chce i że ciągle może coś nam podarować. Wydawnictwo raczej dla dojrzalszych fanów, bo mam wrażenie, że jego tematem jest coś więcej niż muzyka. Muzycznie jest bardziej, powiedziałbym, intymnie niż w edycji, którą widzieliśmy w Łodzi. Eric jest jedynym gitarzystą i prawdę mówiąc zupełnie nie odczuwałem potrzeby drugiego. Wszystkim panom na scenie stuknęła co najmniej sześćdziesiątka i czuje się tę wspólnotę pokoleniową. Steve Gadd jest rówieśnikiem Erica, a Chris Stainton jest nawet o rok starszy. Być może była to pożegnalna trasa Erica i jak sam stwierdził mimo, iż lubi zmiany, to na tej trasie chciał mieć obok siebie na scenie właśnie tych muzyków.