Powiem szczerze, że nie przekonuje mnie takie jazzujące oblicze Dr.Johna. Przekonuje mnie takie, jak w tym wokalnym bluesie, pewnie dlatego, że pojawiają się w jego wokalu barwy Raya. Mam nową płytę i te jazzowe wypady nie robią na mnie żadnego wrażenia. Ani to porządny jazz, ani porządny blues. Niektórym takie stylistyczne fuzje świetnie wychodzą, łączą wszystko ze wszystkim (znacznie ryzykowniej), jest to spójne i świetnie brzmi. W wykonaniu Dr.Johna mnie to nie przekonuje, ale słuchać się oczywiście da
.